Z życia małych agentów... 12.08.2006 r.
Tak
mijają kolejne minuty i godziny, rodzą się kolejne dzieciaczki,
my
nabieramy coraz większego doświadczenia, a nasza grupka maleńkich
agentów stale się powiększa :-) Gabi leży przyglądając się z niedowierzaniem temu co ją spotkało... (My też :-) Cała czeladka nieźle rozrabia przy jej brzuchu. Zaczynają się walki o prawo dostępu do "mlekiem płynącej krainy". Co chwilę słychać piski przymusowo odstawionych tj. odepchniętych przez rodzeństwo lub "odpadniętych od maminego cyca" przez nieuwagę. Muszą się jeszcze wiele nauczyć... Co robi wówczas Gabi? Pysiolkiem podsuwa maluchy do swojej "mleczarni"! Reaguje na najmniejszy nawet dźwięk pochodzący od szczeniąt. Cała psia rodzinka kontunuuje szczeniaczkowy świergot. Piski, mlaskanie i cmokanie towarzyszą nam do bladego świtu. W trakcie porodu dzwoni Pani Iza, hodowczyni naszej Gabi. Rozmowa telefoniczna pełna wsparcia i wielu porad osoby doświadczonej jest dla nas wyjątkowo cenna. Serdecznie dziękujemy Pani Izo!!! Dzień
przed rozwiązaniem... Próby układania legowiska po jej wyjściu na spacer nic nie dają. Natychmiast dostrzega "bałagan" i układa po swojemu. To dobry znak. Gabi zaakceptowała przygotowane dla niej legowisko, gdyż "porządki" robi tylko w tym wyznaczonym jej miejscu... Kilka
dni przed rozwiązaniem... Podczas
badania USG, przy okazji wizyty kontrolnej u lekarza weterynarii,
ujrzeliśmy maluszka ruszającego łapkami :-)
Widok niesamowity... Nadal jest wyjątkowo czujna, jeśli chodzi o jedzenie :-) W tej kwestii nic się nie zmieniło... Zmieniają się jednak jej upodobania względem zawartości miski. Musimy się więc troszkę nagimnastykować, aby maluszki dostały swoją porcję, a Gabi nie "ogłosiła strajku"... |