Gabi & Emi wspinają się na Pilsko
sierpień 2007 r.

Wstecz

Strona główna Galerii

Już na starcie wyprawy wpadłam w odpowiedni rytm.
Znalazłam kałużę i pokazałam Emi jak należy gruntownie się maskować...

Byłam zachwycona... Prawie tak jak reszta stada... ; D

Trasa w górę przeplatana przedziwnymi przeszkodami, stromymi podejściami,
zwalonymi pniami drzew, poletkami fioletowych jagód.
Emi naprawdę przejęła się rolą.
Służyła podparciem w każdej sytuacji i kontrolowała, by nikt się nie przejadł...
Dziesięć jagódek dla Was, dziesięć jagódek dla mnie :-)

Dwunożne co chwilę gubiły się w jagodowych krzakach, więc trzeba było wypatrywać ich
z oddali. Na szczęście umazane na fioletowo pysiolki były widoczne już z daleka.

Płaskowyż tuż pod szczytem.
Tutaj szybko zagospodarowałyśmy strumyczek.
Marzenia się spełniają!!!!
Emi jak na Agenta Specjalnego maskuje się jeszcze troszkę nieudolnie :-)
Będzie jeszcze musiała troszkę poćwiczyć...

Cel osiągnięty. Stado na wysokogórskim biwaku spala resztki tłuszczyku.
Emi przechodzi samą siebie. Nawet przekomarza się, w którym kierunku należy iść.

Zwierzaki.
Takich cudaków jeszcze nie widzeliśmy. Owad wielkości psiej pięści.
Mutant czy co?


Kamienistym traktem schodzimy do schroniska.
Początkowo łagodny, wkrótce spadzisty i trudny.
Ponownie wszędzie połacie jagodowych plantacji.

Na spadzistą część trasy wybieramy - jak zwykle - zejście najtrudniejszym czarnym szlakiem.
W zaułkach było tak ciemno, że ledwo widziałam koniec własnego ogona.
Szczególnie, że ze strachu zupełnie nie oglądałam się wstecz.

Po 30 minutach byłyśmy na miejscu.
Nowoczesne murowane schronisko wygląda niemal jak hotel.
W jadalni na samym środku sali spałyśmy jak mopsy :-)

Droga powrotna. Słoneczko żegnało nas już zza szczytów pobliskich drzew.

Wstecz

Strona główna serwisu / Main Page