Gabi & Emi w drodze na Klimczok
maj 2007 r.

Wstecz

Strona główna Galerii

Rozpoczynamy wyprawę.
Tym razem jedzie z nami Emi (moja córeczka Brava - sunia kremowa),
która spędza u nas wakacje :-)
Jako, że Emi będzie pierwszy raz w górach, pierwszy raz pojedzie też wyciągiem, moi dwunożni zaplanowali ceremonię oswojenia "huczącej budy" jaką jest wagonik.
Po chwili... Emi bez większych problemów wskoczyła do ruchomego wagonika.
Zuch dziewczyna!

Zamiast zawitać do schroniska na Szyndzielni, radosne i szczęśliwe pomknęłyśmy
w kierunku oddalonego o około godzinkę schroniska Klimczok. Jak szalałyśmy i wariowałyśmy te zdjęcia wam pokażą.

Czy na wyprawie można się nudzić? Chyba tylko na własne życzenie...
Zbieranie chrustu to świetna zabawa, zwłaszcza, że część z niego rzucali nam dwunożni.

   

 

Kolejna zabawa to skoki wzwyż.
Zawody nie rozstrzygnięte, ale muszę przyznać, że Emi była troszkę skoczniejsza...

   

 

Klimczok zdobyty :-)
W schronisku zostałyśmy wygłaskane przez nowo poznanych dwunożnych. Było super!
Po zjedzeniu Jadła Drwala z rozgrzanymi brzuszkami pomknęłyśmy drogą powrotną.

Poznałyśmy też uroki zmiennej górskiej aury.
W drodze powrotnej złapało nas letnie oberwanie chmurki.
Nasze ludki nie mogły wyjść z podziwu. Otóż podczas ulewy szłyśmy posłusznie obok nogi i to bez komendy, bez smyczy - dziwne prawda? :-)

Przed nami pozostał tylko zjazd kolejką linową i powrót do stalowego rumaka.
Na zdjęciach poniżej, dwie mokre kury w oczekiwaniu i już w środku żółtej "budy".
Widok z budy był mało wyrazisty - po prostu rozpoczął się proces odparowywania.

Wstecz