Gabi pędzi na Magurkę
październik 2004 r.

Wstecz

Strona główna Galerii

Zaczęło się skromnie.
Najpierw znalazłam małą gałązkę.

Później siłowałam się z gałęzią.

A takiego drąga ciągnęłam
przez kilkanaście metrów.

Zamieniłam go na bardziej poręczną,
skróconą wersję.
Bo można z nią było biegać.

Porzuciłam i jego.
Powód?
Wyczułam, że gdzieś...
szemrze...
STRUMYCZEK!!!

Hmm, taka sobie mini Niagara.
Ale jak się dobrze pokręciłam to znałazłam
miejsce by zmoczyć co trzeba.

W takich "ciemnych" miejscach
lepiej sprawdzać co dzieje się
od strony ogona.

Mówią, że to już prawie szczyt.
Nie wierzę, wolę sobie odsapnąć.

Pod schronisko dotarłam szczęśliwa.

Droga powrotna już o zachodzie słońca.

Za to jakie widoczki...
Na szczęście pędzimy prosto do miski.

Wstecz