Gabi & Emi w drodze na Rysiankę
maj 2007 r.

Wstecz

Strona główna Galerii

Z zadowolonymi pysiolkami rozpoczęłyśmy wędrówkę niebieskim szlakiem - kierunek Rysianka.
Zadowolone, bo wzdłuż trasy towarzyszy nam piękny górski strumyczek z okazałymi mini wodospadami. Dla nas prawdziwy goldeni raj.
Emi pływała w wodzie z radością aportując kolejne patyczki, a ja podziwiałam i wspomagałam swoją córunię w akcji. Rozumie się! Dobre wyszkolenie dla agenta to podstawa!
EMI! NURKUJEMY!

Całe stado co chwilę wzdychało z zachwytu podziwiając przepiękne okolice. W tym czasie my (jak na agentki przystało) ćwiczyłyśmy kondycję i penetrowałyśmy okoliczny teren. Ochoczo dbałyśmy o bezpieczeństwo naszych dwunożnych w porę ostrzegając o niebezpieczeństwach. Emi samodzielnie wytropiła przebranego za małą żabkę skradającego się Ninja.
Zuch dziewczyna!

   

I stało się... Szlak nas opuścił, tzn. zniknął nam z oczu i już nie wrócił.
Zamiast skręcić w krzaki (jak sugerowałyśmy radosnym machaniem ogonów), nasi dwunożni poprowadzili wyprawę szeroką drogą w górę. Nie ma sprawy! Będzie zabawa! Tym sposobem musieliśmy przedzierać się przez niedostępne zwykłym turystom "szlaki" pokonując zasieki, trudne podejścia i powalone pnie drzew. "Małpi gaj" już nam nie straszny.

NAGLE!
Nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd - z ukrycia wyskoczyła mała sarenka. Było słychać tylko szuru-buru i szybko zwiewające centki na jej grzbiecie. Ta chwila uzmysłowiła nam, że jesteśmy gośćmi w czyimś domku, no i oczywiście, że trzeba zwiększyć czujność!!! : )

Warto było się zgubić.... choćby dla tych paru chwil uwiecznionych poniżej :-)
Nasi dwunożni za to co chwilę się zatrzymywali i z przejęciem wpatrywali się w otaczające nas górki... Szkoda, że wszechobecne błotniste kałuże w ogóle nie wzbudzały ich zainteresowania.

Było wspaniale i wesoło. Szczególnie wtedy, gdy Emi wystraszyła się widząc swe prześliczne goldenie odbicie w jednej z kałuż. Widać to na jednym ze zdjęć! Na którym?


W końcu udało nam się wdrapać na szczyt, tyle, że schronisko było na górce obok ;-)
Cóż, tak oto po ponad 1,5 godzinnej dłuższej wędrówce i z innej strony niż prowadził prawidłowy szlak, dotarliśmy do schroniska. Po chwili odpoczynku i tradycyjnym Jadle Drwala wykrzesałyśmy jeszcze mnóstwo energii na zabawę. Warto było, bo dwa szalone, biegające złotka wzbudzały powszechne zainteresowanie :-)
Oklaski mile słyszane!!!

Wstecz