Gabi &
Niki w drodze na Szyndzielnię i Klimczok
styczeń 2008 r.
Rozpoczynamy
nową, śniegową wyprawę. Tym razem swoje górskie podróże rozpoczyna Niki,
moja córeczka Savanna :-). Choć Niki jest już po trzecim szczepieniu
przeciw chorobom zakaźnym, to podlega jeszcze kwarantannie. Żadnych
kontaktów z tubylcami, dzikich harców, zabaw w ziemi, tudzież innych
swawoli poza domkiem...
|
|
We fruwającej budzie jak zwykle trzęsło, ale Niki dzielnie przespała przejazd wtulona w ramionach Pani. Pan tymczasem bawił się aparatem błyskając mi co chwilę światłem w oczy. |
|
![]() |
|
Niki - szczęściara - była podziwiana przez każdego, kto tylko pojawił się na naszej drodze. Cóż, urodę ma po mamusi! Więc nie ma się co dziwić ;-) |
|
![]() |
![]() |
|
![]() |
Jako troskliwa mama co chwilę upewniałam się, że moje dziecko ciągle jest z nami i ma się dobrze ;-) Pacałam ją po prostu nosem średnio co 2 minuty. |
|
![]() |
|
![]() |
![]() |
A w wolnych chwilach korzystałam z uroków zimy i czerpałam radość z psiej egzystencji. |
|
![]() |
|
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() |
![]() |
|
|
![]() |
![]() |
W
to bym akurat uwierzyła (bo Niki potrafi), ale nie człowieki. Tak
więc, pomimo naszych protestów poturlaliśmy się drogą powrotną, i
nici z mojego Jadła Drwala :-( |
|
![]() |
|
![]() |
![]() |
|
|