Gabi straszy na Chojniku
październik 2005 r.

Wstecz

Troszkę bałam się,
bo stado mówiło o duchach, przepaści, wieży więziennej i pręgieżu...
A na dodatek ten kaganiec brrrr....

Trasę pokonuję (jak zawsze) najtrudniejszym szlakiem - czarnym.
Wspinaczka w górę po takich skałkach
to dla mnie pestka.
Ale, to co wyprawiała reszta stada... Hi, hi, hi.

Oho, już tak wysoko?

Nie bałam się też skalnego urwiska.
Nic a nic.
Oj, oj, oj...
...lepiej zwiewać
za przykładem reszty stada.

Już widzę bramę i... smaczny barek.
Może coś znajdzie się dla mnie?

Teren międzymurza, a za mną ruiny
wieży więziennej.
Ha, nie ma drzwi i nie da się ich zamknąć...
Znowu mi się upiekło.

Kamienny pręgież dla nieposłusznych?
No, co? Ja byłam niegrzeczna?
To pomyłka!

Upsss, lepiej śmignąć stamtąd
zanim mnie przywiążą.

Trzydzieści metrów w górę po krętych,
bardzo wąskich schodach
i już jestem na wieży widokowej.

Teraz napawam się widokami
i wciągam zapach wolności.
Hej, a tamte górki pamiętam - byłam tam!

Najtrudniejsze było schodzenie z wieży.
Zazwyczaj łebek mam w górze,
a tutaj jest odwrotnie.
Ale dałam radę.

 

Wstecz