Gabi pod zamkiem w Mirowie
wrzesień 2007 r.

Wstecz

Piękny słoneczny dzień. Spokój, cisza...

A cóż to? Oblężenie?
Tyle tu stalowych rumaków.

Muszę to sprawdzić...
Na pewno impreza się szykuje!

Którą tu drogę wybrać?
Oczywiście, taką z krzaczkami.
Ostatnim razem jak tu byłam,
mnóstwo dwunożnych
z krzaczków wypłoszyłam :-)

Oto i zamczysko w całej okazałości!
Nie przechwalam się, więc nie powiem,
kto wskazał moim dwunożnym miejsce
do zrobienia takiego super ujęcia.

Fotka? Tak, wiem.
Uśmiechy albo groźne miny mile widziane.
Taka może być?

Oficjalnie, pamiątkowe zdjęcie na tle ruin.
Nieoficjalnie, nasłuchuję i kontroluję sytuację...
Agent Specjalny zawsze musi być
gotowy do akcji.

Siłą swych wyćwiczonych mięśni wciągnęłam Pańcia na szczyt skałki.

A widzicie te żółte rury
wychodzące z okien zamku?
Wyglądają na macki jakiegoś potwora...
Muszę wzmóc czujność...

Zdjęcie z moją Pańcią.

Jestem w pełnej gotowości...
do przywitania zbliżających się dwunożnych :-)

Portret na tle nieba...

Mały konkursik. Kto tak jak ja
potrafi zrobić trąbkę z języka?

Cóż, czas już wracać...
Pożegnalny rzut okiem na zameczek...
i do domku marsz...
(tzn. hrabinę Gabi zawiozą).

Wstecz